Jesień to najwspanialszy czas dla miłośników perfum. Ta pora roku ma do siebie coś takiego, że zaczynamy rozmyślać, wspominać i przy okazji wyciągamy z szaf cięższe, otulające nas zapachy. O ile co roku pojawiają się setki nowości, z których znaczna część jest godna uwagi i testów, to warto mieć kilka swoich pewniaków, takich zapachów niezawodnych, które będą nam towarzyszyły w chłodniejsze dni. Dobre perfumy, w których komfortowo się czujemy mogą pomóc w przejściu z ciepłych i słonecznych dni w te zimne, wietrzne i momentami szare. Sama mam taką piątkę zapachów, które kojarzą mi się z pierwszymi dniami jesieni i zawsze muszę je mieć pod ręką. Sięganie po sprawdzone zapachy daje poczucie bezpieczeństwa, pewnej stałości. Dla mnie taki „jesienny” zapach nie musi wcale być słodki, czy bardzo intensywny. Najważniejsze jest to, by wywoływał odpowiednie emocje, komponował się z cieplejszymi ubraniami i moim myślicielskim nastrojem.Oto moje sprawdzone perfumy na jesień: Chanel No. 5 Już w samym kolorze tych perfum jest coś jesiennego – patrzę na flakon i myślę o spadających z drzew liściach. Chłodne aldehydy zrównoważone ciepłymi nutami ylang-ylang i róży wspaniale komponują się z jesienną pogodą. W tym zapachu jest również coś orzeźwiającego, co dodaje mi energii - to pewnie zasługa cytrusowych nut. Piątka godzinami otula skórę, a na ubraniach pozostaje na bardzo długo. Apaszka pachnąca No 5 to mój ulubiony dodatek jesiennego ubioru. Roberto Cavalli Eau de Parfum Cavalli to zapach wielki, głośny i bezpardonowy. To taka balsamiczna wanilia w sukni w kwiaty (kwiaty pomarańczy!), która kojarzy mi się z wielkimi pachnidłami lat 80tych i tymi z początków lat 90tych. To rzeczywiście taki zapach dla kocicy – nie można odmówić mu charakterku i wyrazistości. Cavalli to bogate kwiaty, słodycz i klasa. Zawsze poprawia mi humor i robi piorunujące wrażenie na otoczeniu. Chanel – Coco Uwielbiam Coco, zarówno EDP jak i EDT. Jednak to wersja Eau de Toilette najbardziej odpowiada mi jesienią. Jest słodka, trochę cierpka i przede wszystkim – bardzo ciepła. Dla mnie to taki zapach komfortu, przypomina mi o latach dzieciństwa i przytuleniu się do mamy czy babci. Coco to kreacja szalenie elegancka, ale nigdy nie jest sztywna, a wręcz przeciwnie – bardzo otwarta i pełna ciepła. To takie słońce w butelce, ozdobione nutami róży, goździków, opoponaxu, cywetu, które chce się zawsze mieć przy sobie. Kenzo – Jungle L’Elephant Popijanie przeróżnych herbat to coś, za co najbardziej (po noszeniu ulubionych perfum) lubię jesień. Często wrzucam do nich przeróżne przyprawy i sprawdzam efekty. Taką właśnie ciekawość budzi we mnie tzw. Słoń od Kenzo. Królową tych perfum nie jest jednak herbata, a wanilia. Jest to wanilia bardzo wymagająca, charakterna. Nie sama z siebie, bo o jej temperamencie decydują nuty przyprawowe, w które ją ubrano. W Jungle wyczuć możemy goździki, lukrecję, kardamon, kmin, kminek… Dzieje się tutaj wiele, a perfumy te potrafią zaskakiwać. Mam wrażenie, że za każdym razem pachną na mnie nieco inaczej. Czasami więcej jest kminku, innym razem królują goździki… To perfumy bardzo specyficzne, ale dla mnie są po prostu przyprawowym niebem. Guerlain – Shalimar Shalimar to królowa perfum orientalnych, ale w moim rankingu to królowa wszystkich pachnideł. Coś w tych perfumach łapie mnie za serce i uzależnia. Nie wyobrażam sobie jesieni bez ciepła Shalimar. Wanilia, skóra, kadzidło, jasne cytrusy, żywe kwiaty… Do tego ta ich moc i niepowtarzalny charakter. To zapach, który niezwykle ciężko jest mi opisać. Pewnie dlatego, że to dla mnie olfaktoryczny ideał. A jakie są Wasze ulubione zapachy na jesień?